Wyspy Folegandros i Sikinos
31 03 2021
Folegandros i Sikinos to kolejne, po Kimolos, spokojne wyspy, leżące poza głównymi szlakami turystycznymi.
Obie nie mają lotniska, więc można na nie dotrzeć tylko promem, co skutecznie ogranicza napływ masowych turystów. Nie mają zabytków ani reklamowanych plaż. Dzięki temu po wyspach nie krążą turystyczne autobusy, a w portach nie cumują „pirackie” statki wycieczkowe. Pomimo że z roku na rok zyskują coraz większą popularność, wciąż należą do najrzadziej odwiedzanych wysp greckich. Dzięki temu nadal zachowują swój tradycyjny grecki charakter.
Planujesz czarter jachtu w Grecji? Te informacje mogą Cię zainteresować…
Obie wyspy są tak niewielkie, że każdą z nich można zwiedzić w ciągu jednego dnia. Obie są górzyste, surowe i jałowe, a żeglując wzdłuż brzegów, widać tylko nagie skały z ubogą roślinnością.
Jeśli chcecie pożeglować na Folegandros lub Sikinos, musicie wiedzieć, że nie rozpieszczają one żeglarzy, ani pod względem kotwicowisk, ani ilością miejsc w portach. Za to są to idealne wyspy na wakacyjny „reset” i złapanie oddechu. Każdego zachwycają swoim surowym krajobrazem i prostotą. Nawet mieszkańcy nazywają je wyspami spokoju, który czuje się zwłaszcza podczas pieszych wędrówek.
W krajobrazie obu wysp najbardziej rzucają się w oczy bardzo liczne pola tarasowe, pokrywające niemal wszystkie zbocza. Patrząc na te niekończące się kamienne murki, trzeba docenić ogromny wysiłek tutejszych rolników, którzy mimo niesprzyjających warunków uprawiają ziemię. Te kamienne ściany służą przede wszystkim do zatrzymywania wody i gleby na stromych stokach, ale są też swego rodzaju miedzami, wyznaczającymi granice pola. Zbocza wyglądają najbardziej malowniczo na wiosnę, gdy wszystko wokół jest zielone.
Co znajdziesz w tym artykule:
Wyspa Folegandros
Na tej skalistej wyspie, gdzie strome klify opadają do morza, są tylko trzy osady. Jeden port – Karavostasi, stolica – Chora i wieś – Ano Meria.
Jeśli chodzi o historię, to niewiele pozostało po niej śladów. Prawdopodobnie ze względu na brak naturalnych surowców, żyznej gleby oraz niedostępność od strony morza, wyspa zawsze była słabo zaludniona i raczej uboga. W czasach panowania Rzymian, Folegandros była miejscem wygnania, ale też bardziej współcześnie, bo na początku XX wieku, była miejscem zsyłki dla przeciwników politycznych podczas dyktatury Metaksasa.
Najładniejsza część Chory pochodzi z czasów, gdy Cykladami władali Wenecjanie. Okupacja turecka niemal całkowicie wyludniła Folegandros, gdyż Turcy wywieźli z wyspy i sprzedali większość jej mieszkańców. Obecnie na wyspie mieszka około 500 stałych mieszkańców.
Stolica wyspy została zelektryfikowana dopiero w 1974 roku. Pierwszy bankomat jest tu od niespełna 10 lat, a jedyna droga asfaltowa ma zaledwie 11 kilometrów długości. Ciekawostką wyspy jest niewielki pensjonat (przy plaży Galifos), w którym nadal nie ma prądu, a oświetlenie zapewniają lampy gazowe.
Niezbyt szybko, ale jednak, Folegandros rozwija się turystycznie. Największym skupiskiem pensjonatów i hotelików są dwie zatoki przy portowym miasteczku Karavostasi. Na szczęście nadal nie ma tu, typowego dla większych i bardziej znanych wysp, zgiełku turystycznego. Życie nocne praktycznie nie istnieje.
Dla amatorów pieszych wycieczek na wyspie jest kilka oznakowanych szlaków, ale trzeba być przygotowanym na nieco wspinaczki.
Stolica wyspy – Chora leży na północno-wschodnim wybrzeżu i z Karavostasi jest do niej około 3,5 kilometra, jednak droga wiedzie cały czas pod górę. Jeśli nie lubicie takich spacerów, szczególnie podczas upałów, możecie dojechać tam autobusem, taksówką, wypożyczonym samochodem bądź skuterem. W sezonie komunikacja funkcjonuje bez żadnych problemów, jednak gdy przypłynęliśmy na Folegandros w marcu, port wyglądał jak wymarły. Sklepy, tawerny i wypożyczalnie były nieczynne.
Zimą całe życie wyspy toczy się w Chorze i Ano Meria, a port ożywa tylko w czasie przypłynięcia promu i kursy autobusu dostosowane są do niego. Na szczęście, jak to w całej Grecji, zawsze można liczyć na podwózkę życzliwych mieszkańców wyspy.
Z portu Karavostasi nie zobaczycie Chory, bo tak jak większość stolic na Cykladach, wybudowano ją w miejscu niewidocznym od strony morza, tak by uniknąć ataków piratów.
Miasto leży na ponad 200-metrowym, stromym klifie. Roztaczają się z niego wspaniałe widoki na morze i sąsiednie wyspy. Najstarszą część Chory – Kastro otacza dziś plątanina ulic z wieloma placami. Przy każdym z placów stoi niewielki biały kościółek, a na środku pod platanami rozstawione są stoliki wielu tawern i kafejek.
Głównym placem jest plac Punta z tarasem widokowym i ładnym, niewielkim budynkiem szkoły. To tutaj odbywa się większość uroczystości oraz festiwali.
Dawne Kastro było zbudowane przez Wenecjan w XIII wieku na samym skraju klifu. Ale nie szukajcie tu zamku ani twierdzy. Kastro na wyspie Folegandros to ufortyfikowana osada, gdzie rolę muru obronnego spełniał rząd domów.
Zwykłe, proste domy zachowały się do dziś w doskonałym stanie i wiele z nich nadal jest zamieszkałych. Aby dostać się na teren dawnego Kastro, trzeba przejść przez jedną z dwóch bram. Po minięciu ich, znajdziecie się w sercu średniowiecznej osady. Białe, jednopiętrowe domy z zewnętrznymi schodami, kolorowymi balustradami i balkonikami to najbardziej rozpoznawalna uliczka wyspy, po której można spacerować bez końca.
Po jakimś czasie kluczenia labiryntem ulic, zorientowaliśmy się, że coś tu nie gra, że ta Chora jest jakaś inna. Ulice są szersze, jest więcej przestrzeni i powietrza, nie ma schodów, schodków ani stromych podejść – po prostu osada stoi na płaskim terenie.
Nad stolicą, na brzegu imponującej skały, góruje symbol wyspy, uroczy kościół Panaghia.
Wybudowano go na miejscu dawnej starożytnej świątyni, której fragmenty wykorzystano do budowy kościoła. By do niego dotrzeć, trzeba się trochę napocić, ale widok, szczególnie podczas zachodu słońca, rekompensuje wysiłek.
Prowadząca zakosami droga, które tak malowniczo wyglądają na zdjęciach, jest wybetonowana, co ułatwia wejście na górę.
Co roku, 15 sierpnia w tym kościele, obchodzone jest święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, a wieczorem po uroczystościach kościelnych, świętowanie przenosi się na plac Punta, gdzie biesiada i tańce trwają do późnych godzin nocnych.
Powyżej kościoła jest ścieżka prowadząca do Paleokastro (starego zamku), z którego dziś pozostało tylko parę mało ciekawych, dla laika, ruin dawnych domów. Jednak, jeśli chcecie zobaczyć pełniejszą panoramę wyspy, warto tam się wspiąć.
Po obejrzeniu cudownego spektaklu, jakim jest oglądany z tego miejsca zachód słońca, będziecie mieli problem z wyborem tawerny, bo jest ich w Chora naprawdę sporo, co jedna to lepsza. W tawernie Piatsa serwują doskonałe owoce morza. Gdybyście szukali wykwintniejszej kuchni, warto zajrzeć do To Zimaraki. No, chyba że przypłyniecie wczesną wiosną lub jesienią, wówczas w Chora czynna jest jedynie gyrosownia (tak było przynajmniej w 2019 roku) Souvlaki Club.
Z lokalnych potraw spróbujcie matsaty – ręcznie robionego makaronu podawanego z gulaszem z koguta lub królika w sosie pomidorowym. A w piekarni poszukajcie kalasouny – placka w kształcie pieroga, nadziewanego lokalnym serem i cebulą. Ten lokalny biały kozi ser to souroto i czasami na Folegandros dodają go do sałatki zamiast fety. Gdybyście byli w okolicach Folegandros 28 sierpnia, to odbywa się tu wtedy festiwal sera – Argosourotoxinotiri.
Niecałe 4 km od Chory leży druga położona wewnątrz wyspy osada – Ano Meria. Droga do niej prowadzi grzbietem wzniesienia i zapewnia wspaniałe widoki na wybrzeże po obu stronach drogi. Idąc drogą przez wieś, widać wiele osłów i mułów, które nadal są tu głównym środkiem transportu i siłą pociągową.
Ano Meria to rolnicza wioska, składająca się z licznych gospodarstw, ciągnących się wzdłuż drogi przez 3 kilometry. Trudno tu znaleźć coś w rodzaju centrum wsi. Nie ma żadnego placu, większego kościoła czy skupiska sklepów i tawern.
Zobaczyć w niej można typowe dla wyspy domy zwane themonies, które składają się z wielu pomieszczeń gospodarczych i części mieszkalnej. Jak wygląda taki dom w środku, możecie się przekonać, odwiedzając muzeum folkloru na początku wsi. Jest ono otwarte najczęściej w godzinach popołudniowych.
Niedaleko muzeum folkloru, zaskoczył nas widok jednego z domów. Na jego dachu stoją różne przedmioty pomalowane na niebiesko, a na ścianach namalowano rysunki i wypisano chyba życiowe motto mieszkańców. Nasze szczątkowe tłumaczenie to: „wszystko przemija, kochajcie się”. Może komuś uda się przetłumaczyć całość.
Będąc w Ano Meria, zajrzyjcie też do dość „specyficznej” tawerny Irina`s. Jest to jednocześnie sklep, kafeion i skromna tawerna, z doskonałym domowym jedzeniem, przygotowywanym na bieżąco na oczach klientów. Dodatkowym plusem jest to, że poza sezonem jest to drugi, oprócz gyrosowni Souvlaki Club w Chorze, czynny lokal na wyspie.
Druga tawerna w Ano Meria, w której jedliśmy to Το Ηλιοβασίλεμα Του Μητσάκη. Prócz prostego, dobrego, domowego jedzenia, zobaczyć można modele statków i promów, które w zimowe wieczory robi właściciel tawerny. Dzieła sztuki to nie są, ale fajnie spotkać ludzi z pasją. Dodatkowym atutem tego miejsca, i to darmowym, jest wspaniały widok na morze.
Na wybrzeżu Folegandros są dwie jaskinie. Jedna z nich to Georgitis, leżąca na południowo-wschodnim wybrzeżu wyspy, i można do niej wpłynąć pontonem. Druga Chrysopilia leży w północno-wschodniej części wyspy, poniżej kościoła Panaghia, i jest dużo bardziej ciekawa. Niestety, prace archeologiczne nie zostały zakończone i nie jest udostępniona do zwiedzania. Oprócz wielu stalaktytów odkryto w niej zapisane na ścianach jaskini ponad 400 imion i wciąż trwają badania nad ich pochodzeniem. Dodatkowym utrudnieniem jest niezwykle trudne wejście do jaskini, które znajduje się 30 metrów nad powierzchnią wody.
Port Karavostasi 36°36,85’N 024°57’E
Karavostasi to jedyny port na wyspie Folegandros. Leży on w północno-wschodniej części wyspy, w zatoce o tej samej nazwie. Ponieważ jest on niewielki, i pełni jednoczenie funkcję portu promowo-rybacko-jachtowego, zmieści się tu tylko kilka jachtów.
Najwygodniej zacumować rufą do poprzecznego pirsu, wyrzucając z dziobu kotwicę. Jest tam prąd i woda, opłaty pobiera harbourmaster, a paliwo dowożone jest autocysterną.
Możecie też stanąć longside przy pirsie głównym, od strony zachodniej, jak najbliżej pirsu poprzecznego – bo na szczycie cumuje prom. Gdy nie ma miejsc do zacumowania, możecie stanąć na kotwicy w zatoce.
Uwaga, przy silnym meltemi, w zatoce tworzy się duża fala, która w porcie może mieć nawet 0,5 metra wysokości. Przy wiatrach ze wschodu postój w jachtowej części portu jest niebezpieczny.
Zatoki Vintsentou, Vitjetjos, Vitzetzo 36°36,62’N 024°57,15’E
Przy braku miejsca w zatoce Karavostasi, możecie zakotwiczyć w leżącej 0,5 Mm na południe od portu zatoce Vintsentsos.
Jednak zatoka jeszcze gorzej chroni przed meltemi niż zatoka Karavostasi. Ponadto kamieniste dno bardzo słabo trzyma.
W leżącej na południe od Vinsentou zatoce Loustria (Livadi) obowiązuje zakaz kotwiczenia.
Zatoka Vathy 36°37,75’N 024°53,57’E
W środkowej części południowego wybrzeża leży duża zatoka Vathy. To dobre miejsce na postój na kotwicy, nawet przy wiejącym meltemi. Jednak musicie liczyć się z silnymi wiatrami spadowymi i dość uciążliwą falą.
W północno-zachodniej części zatoki jest betonowa keja, przy której stoją łodzie rybackie, jednak nie próbujcie tam cumować, gdyż jest zbyt płytko. Piaszczyste dno w zatoce dobrze trzyma kotwicę. Znajdziecie tu kilka dobrych tawern i ładne plaże. W zachodniej części zatoki jest plaża Agios Nikolaos, gdzie na wzniesieniu powyżej plaży jest dobra tawerna Papalagi. Właściciele, by uniknąć wnoszenia skrzynek ze świeżo złowionymi rybami, zastosowali ciekawe rozwiązanie – wciągają je na górę swego rodzaju windą linową.
Wyspa Sikinos
Sikinos, pomimo że leży blisko turystycznej wyspy Ios, jest jeszcze rzadziej odwiedzana niż Folegandros. Wyspa nie ma zbyt wielu plaż, więc nie jest popularna wśród turystów zainteresowanych typowymi wakacjami na plaży. Przypływają tu ludzie szukający prostoty i spokoju.
O tym, że Sikinos była zapomniana nawet przez władze Grecji, może świadczyć fakt, że dopiero w 1988 roku wybudowano port, do którego może cumować prom. Przedtem pasażerowie wożeni byli na ląd łodziami.
Brak portu sprawiał, że połączenia z innymi wyspami były rzadkie, a bywało, że z powodu złej pogody wręcz niemożliwe. Zdarzało się, że nawet przez kilka tygodni prom nie docierał na wyspę. Być może stąd wziął się, niespotykany nigdzie indziej, dość dziwny zwyczaj witania i żegnania promów, którego pojawienie się w porcie było kiedyś wielkim wydarzeniem. Kto tylko mógł przychodził do Alloproni, by przywitać przypływających i żegnać machaniem tych, którzy odpływają. Gdy prom odbijał od nabrzeża, sporo osób wskakiwało do morza, do jeszcze spienionej od silników wody – ot taka lokalna tradycja. Dziś też, zwłaszcza w miesiącach letnich, można zobaczyć jak tłum młodzieży skacze do morza za odpływającym promem. Zdarza się, że dołączają do nich również odważniejsi turyści.
Ze względu na górzysty teren, na wyspie nie ma zbyt wielu dróg, co sprawia, że do odległych miejsc można dotrzeć tylko pieszo lub na osłach. Sikinos to idealne miejsce do wędrówek po wielu ścieżkach. Podczas zwiedzania wyspy, rzuciła się nam w oczy bardzo duża ilość uli rozstawionych na tarasowych zboczach porośniętych dzikimi ziołami. Później dowiedzieliśmy się, że na wyspie działa kilka spółdzielni pszczelarskich, które łącznie produkują aż 10 ton miodu rocznie.
Sikinos jest jedną z mniej zaludnionych wysp, jednak powoli wracają na nią ludzie z młodszego pokolenia dawnych emigrantów. To oni „rozkręcają” lokalne wytwórnie oliwki, serów, wina czy miodu.
Dla żeglarzy Sikinos ma jeszcze mniej niż Folegandros dogodnych i bezpiecznych miejsc, w których można zacumować lub stanąć na kotwicy. By zwiedzić wyspę, trzeba zacumować w jedynym porcie – w Alloproni, gdzie w sezonie letnim można wypożyczyć skuter lub samochód.
Można też skorzystać z autobusu. Do ubiegłego roku (2020) na wyspie nie było ani jednej taksówki.
Jedynym miastem na Sikinos jest Chora, która leży na stromo opadającym do morza grzbiecie góry, 4 km od portu. Chora składa się z dwóch osad: Kastro (starej) i Pano Chorio (nowszej), które w naturalny sposób dzieli siodło między dwoma wzgórzami.
Jest tam parking – do miasteczka samochodem nie wjedziecie. W miejscu, gdzie stykają się te dwie dzielnice, stoi charakterystyczny, bardzo ładny budynek dawnej szkoły.
Kastro to osada z XV wieku, która w przeszłości była obwarowana przez mur, który tworzyły połączone ze sobą zewnętrze ściany domów. To w Kastro znajduje się obecnie większość sklepów, tawern i kawiarni, i to tam skupia się całe życie wyspy. Spacerując cichymi, ukwieconymi uliczkami Kastro, wciąż czuje się klimat średniowiecznej osady.
Do starej części Chory można dostać się z kilku stron. Najciekawsza droga do środka prowadzi ścieżką od starej szkoły, obok kościółka Aghios Nikolaos i dalej wąskim tunelem pod domami. Droga ta pokazuje, jak obwarowane było dawne miasto. Po przejściu wąskiego przejścia, właściwie tunelu, znajdziecie się na głównym placu, przy którym stoi budynek ratusza i największy kościół na wyspie – Pantanassa.
Plac ten jest też miejscem, gdzie odbywa się większość zabaw, świąt i festiwali. Chcąc wziąć udział w jednej z zabaw, odwiedźcie koniecznie Sikinos 27 lipca lub 15 sierpnia.
Pano Chorio to nowsza, mieszkalna część miasteczka, w której domy, zachowując lokalną architekturę, w pełni harmonizują ze starą częścią Chory. Nad Chorą góruje wizytówka wyspy – klasztor Zoodochas Pigi.
Bez problemu znajdziecie ścieżkę prowadzącą do klasztoru. Wejście do niego nie jest tak komfortowe, jak na Folegandros, gdzie na wzgórze prowadzi wybetonowany chodnik. Tutaj stopnie ułożone są z dużych, nierównych kamieni i trzeba uważnie patrzeć pod nogi. Jeśli będziecie jeździć jakimś pojazdem, możecie dojechać na górę do klasztoru, drogą od tyłu Kastro.
Wybudowano go w 1690 roku i za sprawą wysokich murów, którymi jest otoczony, bardziej przypomina twierdzę niż klasztor. Dzięki tym murom był on miejscem, w którym mogli schronić się mieszkańcy Kastro, gdy piratom udało się pokonać mury osady.
Klasztor jest bardzo zadbany, choć obecnie opiekuje się nim tylko jedna zakonnica, dobrze mówiąca po angielsku. Bardzo chętnie opowiada odwiedzającym historię tego miejsca, jednocześnie częstując zimną wodą z cytryną. Można wysłuchać opowieści o tym, jak zakonnice (jest to klasztor żeński) broniły się, lejąc gorącą wodę czy olej i rzucając kamieniami w napastników. Przy zewnętrznej ścianie, nad urwiskiem, jest niewielki otwór, który, jak głosi legenda, służył do ucieczki, jeśli piraci wdarliby się za mury klasztoru. Uciekający opuszczali się na linach w dół urwiska.
W ramach rewanżu za zwiedzanie i ciekawe opowieści, możecie wspomóc skromny budżet klasztoru, kupując robione przez zakonnicę dżemy, mydła, serwetki lub miody i oliwkę z miejscowych wytwórni. Klasztor otwarty jest najczęściej między 17:30 a 19:30 (w niedziele nieco dłużej), co ma swoje uzasadnienie, bo większość turystów wybiera się tu po południu, by oglądać wspaniały zachód słońca. Patrząc z góry, doskonale widać leżące poniżej obie części Chory.
Kolejnym miejscem, poza stolicą i klasztorem, które warto zobaczyć na Sikinos, jest kościół Episkopi. Prowadzi do niego droga wiodąca na zachód od Chory. Jeszcze niedawno jedyna droga asfaltowa wiodła z portu do Chory, teraz przedłużono ją do tego najważniejszego zabytku wyspy. Do Episkopi można też dojść spacerem, korzystając ze ścieżki dla mułów, która biegnie równolegle do drogi.
Episkopi, dawny grobowiec rzymski, robi niesamowite wrażenie, gdyż stoi dosłownie w szczerym polu. Kiedy w XVII wieku trzęsienie ziemi zniszczyło częściowo budowlę, nie odbudowano jej, lecz przekształcono w kościół, dobudowując w miejsce zawalonego dachu kopułę i dzwonnicę. Ta mieszanina stylów wygląda bardzo dziwnie i, w połączeniu z lokalizacją na totalnym pustkowiu, sprawia niesamowitą atmosferę. Obok znajdują się też pozostałości niewielkich zabudowań poklasztornych i maleńki kościółek. Obecnie kościół poddawany jest zasłużonej renowacji, na którą czekał wiele lat.
Ścieżka prowadzi dalej na zachód, gdzie zobaczyć można ruiny starożytnej osady, rozrzucone na południowym zboczu wśród urwistych skał. I jeśli nie dla tych ruin, to dla widoków na morze i sąsiednią Folegandros, warto pokonać kolejny kilometr szlaku i dotrzeć do kaplicy Agia Marina, stojącej na szczycie urwiska.
W drodze do Episkopi na pewno nie przeoczycie winnicy, którą można zwiedzić i spróbować w niej win w towarzystwie tradycyjnych, domowych przekąsek, podziwiając wspaniały zachód słońca.
Wino z Sikinos było znane już w starożytności, a liczne pola tarasowe na wyspie pokryte były winnicami. Wyspę nazywano wówczas „wyspą wina”, czyli Oinois (οινόης-wino).
Od kilku lat Giorgios Manalis, z doskonałym skutkiem, odtwarza dawne odmiany i tradycyjne metody produkcji.
Na miejscu jest też restauracja z idealnie usytuowanym tarasem, tak by podczas degustacji zapewnić doznania zarówno dla ciała, jak i ducha (www.manaliswinery.gr).
Na północnym wybrzeżu, pod klasztorem znajduje się jaskinia Mavro Spila. Ponieważ w tej części wyspy trudno jest stanąć na kotwicy (z powodu wiejących najczęściej z północy wiatrów), nie udało nam się jej jeszcze zobaczyć.
Kuchnia Sikinos jest prosta i oparta na lokalnych produktach. Spróbujcie koguta w winie lub jagnięciny z pieca i koniecznie jogurtu z miejscowym miodem. Jak na każdej wyspie, zjecie tu też doskonałe, świeże ryby i owoce morza.
Na Sikinos nie ma zbyt wielu tawern, ale możemy Wam polecić leżącą w Chorze tawernę Soulatso. W porcie jedliśmy kiedyś w tawernie Meltemi. Dania nie były rewelacyjne, ale może kucharz miał wtedy gorszy dzień. Natomiast w restauracji, z tzw. wyższej półki, Porto Sikinos nie udało nam się nigdy znaleźć wolnego stolika.
Port Alopronia 36°40,5’N 025°08,69’E
Jedynym portem na wyspie jest Alopronia.
Jachty cumują longside od wewnętrznej strony pirsu południowo-wschodniego, jest tam miejsce dla 2-3 jachtów (praktykuje się postój burta w burtę). Cumując w tym miejscu, musicie bardzo uważać, bo wewnątrz portu jest płytko.
W sezonie letnim pirs przedłużany jest pływającym pomostem, przez co zwiększa się liczba miejsc do cumowania.
Od strony wschodniej (od morza) przy pomoście pływającym cumuje się w typowy dla Grecji sposób – rufą do pirsu. Można też zacumować do pomostu pływającego od wewnątrz portu, ale raczej tylko longside, ze względu na głębokości w porcie. Widzieliśmy tam kiedyś stojący rufą do pomostu katamaran, ale wynikało to z jego małego zanurzenia. Poza tym stojąc w ten sposób, blokował jachtom możliwość wpłynięcia do wewnętrznej części portu. Przed główkami portu można stanąć na kotwicy.
Zatoka Aghios Nikolaos, Aghios Nicholas, Dialiskari 36°41,17’N 025°09,39’E
To jedyna w miarę bezpieczna zatoka, w której można stanąć na kotwicy. Wpływając do zatoki, uważajcie na leżące bliżej brzegu skałki. W zatoce jest ładna, spokojna plaża.
Autorzy: Elżbieta i Piotr Kasperaszek
Od 30 lat przemierzają Grecję jachtem i nie tylko. Autorzy 7 przewodników żeglarskich o Grecji, w tym jeden „242 miejsca w Grecji, które można zobaczyć, żeglując” adresowany nie tylko dla żeglarzy oraz książki kucharskiej o kuchni greckiej. Przez wiele lat publikowali artykuły w Żaglach i Jachtingu. Pierwszy przewodnik – „Grecja, najlepsze trasy dla żeglarzy” uzyskał dwie prestiżowe nagrody: Nagrodę im. Leonida Teligi za rok 2015 oraz Nagrodę Magellana, za najlepszy przewodnik za rok 2015. Przewodnik „242 miejsca w Grecji, które można odwiedzić, żeglując” został wyróżniony przez Magazyn Literacki KSIĄŻKI, w kategorii – najlepsze publikacje turystyczne 2022 roku.
Posty w kategorii
Wyspy Kimolos, Poliegos i Aghios Georgios
Niewielu żeglarzy zdaje sobie sprawę, że bardzo blisko Milos leżą prawie nieskażone turystyką perełki... więcej »
zobacz więcejWyspa Sifnos
Cykladzka wyspa Sifnos słynie z ceramiki, wspaniałej greckiej kuchnii oraz licznych szlaków pieszych, prowadzących... więcej »
zobacz więcejWyspa Andros
Andros to najdalej na północ wysunięta wyspa archipelagu Cyklad, druga co do wielkości (po... więcej »
zobacz więcej